przyszłość pewnego złudzenia freud cywilizacja chrześcijańska

Przyszłość pewnego złudzenia a cywilizacja chrześcijańska

Żeby wyjaśnić znaczenie religii musimy najpierw zarysować pewne podłoże. Dla człowieka największym zagrożeniem nie jest kultura, z którą walczy, lecz natura, którą stara się okiełznać. Gdyby człowiek był wstanie porzucić cywilizację i przeszedłby do stanu natury jego położenie znacznie by się pogorszyło. Ten prosty wniosek możemy łatwo wyprowadzić z antologii „Przyszłość pewnego złudzenia” Zygmunta Freuda.

Ludzkość okazałaby się bezsilna wobec niepohamowanej siły natury oraz bezinteresownego losu. To właśnie po to kultura została stworzona, aby móc się przed naturą bronić. Po to by odkrywać jej tajemnice i sprytnie ją wykorzystać. Wciąż nie jesteśmy i prawdopodobnie nigdy nie będziemy mogli całkowicie zapanować na siłami natury czy tym, co nazywamy losem. Skutecznie przypominają nam o tym powodzie, tajfuny, trzęsienia ziemi, choroby czy sama śmierć. Jednym ze sposobów pokonania lęków przed naturą jest jak nazywa to Freud humanizacja kultury Ludzie najbardziej boją się tego, czego nie są wstanie pojąć. Nie potrafią walczyć z czymś, co jest bezosobowym losem czy bezosobową siłą. Dlatego nadanie żywiołom cech ludzkich (tj. namiętności, wrogości, złej woli) pomaga nam przetrwać ten strach. Pomimo, że nie jesteśmy w stanie z nimi wygrać to możemy zastosować mechanizmy znane nam z naszego otoczenia (np. próbując ich przekupić czy starając się im przypodobać). Autor porównuje tą sytuacje to obawy przed ojcem w wieku dziecięcym. Do obawy przed potężnym stwórcą, który broni nas przed złymi czynnikami świata zewnętrznego.

Analogia ta świetnie obrazuje powstanie religii. Surowego i wszechmocnego Boga, który jak się okazuje jest miłosierny i otacza nas swoją opieką. Z biegiem czasu jednak dochodzi do nas, że natura jak i los działa wedle określonego planu stworzonego przez „wielkiego ojca”. Rola Boga zmienia się. Nie jest On już tylko naszym obrońcą przeciw naturze. Jego rola polega również na łagodzeniu ułomności i cierpień, jakie przysparza nam kultura oraz na przestrzeganiu jej praw, które jak piszę Freud pochodzą od Boga i rozpościerają się na całe społeczeństwo. Widać tutaj nierozerwalny związek między kulturą a religią.

Jest to również doskonałe zabezpieczenie działalności i ciągłości kultury. Jednostki postępować będą zgodnie z zasadami moralnymi kultury, (które wszak pochodzą od Boga), ze względu na nagrodę, jaka czeka nas po śmierci bądź też w obawie przed karą. Sprawiedliwy Bóg dopilnuje abyśmy zgodnie z naszymi poczynaniami za życia zostali odpowiednio osądzenie, czy to za sprawą życia w niebie bądź piekle czy nowego życia pod lepszą bądź gorszą postacią czy w jakikolwiek inny sposób. Do tej tradycji moralnego postępowania w sferze kultury oraz harmonijnego związku kultury ze sferą sacrum jako odpowiedzi na kryzys współczesnego świata nawiązuje Sławomir Olejniczak (Stowarzyszenie Ks. Piotra Skargi) w artykule „Aktualność orędzia fatimskiego”. Określa tam cywilizację chrześcijańską jako uporządkowanie życia doczesnego, osobistego i społecznego, według prawa Bożego i naturalnego oraz nauki Kościoła w taki sposób, aby sprzyjało ono oddawaniu Bogu przez ludzi należnej mu chwały i przyczyniało się do zbawienia dusz.

W ten sposób dochodzimy do pewnego punktu przekształceń idei religijnych (jak nazywa je Freud), a w tym kontekście cytatu z tekstu Sławomira Olejniczaka – konkretnie katolicyzmu. Opiera się on bowiem na dogmatach wyprowadzanych z Biblii oraz Tradycji Kościoła. O ile jesteśmy w stanie zaakceptować dogmaty nauki, mówiące na przykład o prawach matematycznych czy o obiektach geograficznych o tyle sprawa z dogmatami religijnymi wydaje się być zgoła inna. Mianowicie będąc nieufnym, co do nauk geograficznych, zawsze możemy wybrać się w podróż do danego miejsca i na własne oczy przekonać się czy to, co nam mówiona rzeczywiście istnieje w formie, jaką nam opowiadano. Jednak prawdziwość dogmatów religii tłumaczona jest w następujący sposób: Dogmaty religii zasługują na wiarę, po pierwsze dlatego, że wierzyli w nie już nasi przodkowie, po drugie dlatego, że mamy dowody, które zostały nam przekazane z tych samych odległych czasów, i po trzecie, że w ogóle zabronione jest zadawanie pytań co do ich autentyczności.

O ile dwa pierwsze punkty nie wywołują u nas większych emocji (punkt pierwszy świadczy o jeszcze większej ignorancji naszych przodków, punkt drugi natomiast nie może być żadnym dowodem ze względu na problem autentyczności owych dowodów) o tyle punkt trzeci sam w sobie nijako narzuca nam wewnętrzny sprzeciw. Oczywiście pojawiły się próby obronienia tych tez. Jedną z nich jest słynne zdanie Tertuliana Credo quia absurdum. Rozumieć należy przez to, że wiara wymyka się możliwościom racjonalnego zrozumienia. Że należy przyjąć pozorną niedorzeczność za prawdę. Dlaczego? Bo jej pozorność jest przejściowa, a w dalszej perspektywie prowadzi nas do uporządkowania wspomnianych sfer doczesnej osobistej i społecznej.

Przeczytaj także: Sławomir Olejniczak o pięciu fazach rewolucji i znaczeniu kontrrewolucji